Opowieści z okopów


Grunwald ..... znowu Polacy wygrali :-)

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami w sobotę 12.07.2008 rano wystartowałem w kierunku Grunwaldu .... tak się przypadkiem złożyło że zamiast prosto na pole bitwy, trafiłem do Torunia, odwiedziłem Wilmat ... tam spotanie z Prymkiem i Moniką .... oraz przypadkowo z Powellem który sobie właśnie GSXR750 ujeżdżał .... chwila pogadanki .... i ruszyliśmy na Grunwald .... na miejscu stawiliśmy się około 30min przed rozpoczęciem starcia ... zajeliśmy pozycję do oglądania ... trochę z tyłu ale wszystko było widać w kilkutysięcznym tłumie .....tj. całe pole bitwy .... wreszcie rozpoczęła się inscenizacja, ruszyli jeźdzcy, piechurzy, łucznicy do walki .... toporki i miecze poszły w ruch ... jakąś wioskę spalili jakiegoś kaskadera za koniem powlekli ... trochę strzał z łuków poleciało (także w kierunku widzów) .... a na koniec Zygfryda ubili .... i tak się bitwa skończyła.
Potem jedzonko .... 40-centymetrowa pajda chleba ze smalcem kiełbasą ogórkiem i nie wiem czym jeszcze ... nie udało mi się jej zmęczyć ... wreszcie około 18 wsiedliśmy na nasze "konie" ... i w drogę kierunek dom ... zaraz po wyjechaniu na jakąś pierwszą główniejszą drogę rozstaliśmy się ... Prymek do Bydzi .... ja do Wawki ... wszystko byłoby fajnie .... ale wieczorkiem w Łomiankach ujżałem piekną tęczę na niebie ...a za nią troszkę ciemniejsze niebo ... a potem hmmm zanim zdecydowałem się zatrzymać, już byłem przemoczony jak nigdy dotąd .... stwierdziłem że skoro już jestem mokry, to jadę dalej przynajmniej robaki na kurtce odmiękną .... i tak ostatnie 20km przejechałem w totalnej ulewie ...
i znowu trochę ponad 500km nakręciłem

niedługo będzie kilka zdjęć poglądowych ....

Gwizdek

Top

Londyn, odwiedziny

W ten wekend 11-13.08 na zaproszenie Eryka i Pita odwiedziłem wyspy, spotkalismy sie pod Londynem w miescie Woking u naszego Brata Pita, oczywiscie przeprowadzilismy rekrutacje w nasze szeregi, wiec nie długo powinno wpłynąc zgłoszenie.

W piątek.
O godzinie 11.00 Ja i Brenadetka wyruszylismy z Paryza w strone Eurotunelu, po przejechaniu 300km zameldowalismy sie na granicy w miescie Calais, załadowani zostalismy na pociąg i tak przemierzając morskie dno przejachalismy na strone Angielską w Folkstone.
Po rozładunku zaczelismy kontynuowac trase, straszeni przez prognozy pogody ze bedzie polewac przejechalismy mozna powiedziec na sucho poza małym kapusniaczkiem który złapał nas 12km przed celem ,około 19ej dotarlismy pod wskazany adres eskortowani przez Pita .Eryk nie miał tyle szczescia deszcz nie oszczedził jego i zony, polewał bez litosci, godzina 20 z haczykiem Eryk dotarł na miejsce

Wieczor.
był długi i minał w oparach pysznego alkocholu i rozmów o zyciu i smierci

Sobota, 11.00 wyruszylismy na podbój Londynu, korki w Londynie masakra uliczki ciasne nie ma jak przejechac, przeciskalismy sie na grubosc lakieru, zaparkowalismy koło muzeum figur woskowych, kolejka do muzeum 4H ,odpuscilismy i zaczejismy zwiedzanie na piechote, po kilku godzinach ogłądania pieknego miasta wszyscy poczulismy zmeczenie, po posiłku w chinskiej knajpie i piwku w pubie Irlandzkim udalismy sie na miejsce parkingu gdzie zostawilismy nasze rumaki, przechodząc koło muzeum, naszy oczom pojawił sie widok braku kolejki przed muzeum figur wiskowych, szybka decyzja, wchodzimy, było warto.Osobiście poznałem wielu aktorów i rodzine królewska...Po zwiedzaniu muzeum udalismy sie na najwieksze koło młynskie w europie i podziwialismy widoki miasta z lotu ptaka. Dzien dobiegał ku koncowi, jeszce mała wizyta w sklepie monopolowym w celu uzupełnienia braków i do domu ,zwiedzanie zakonczylismy około 20

Wieczor był długi..........

Niedziela.
Pobudka, sniadanie na polu golfowym, cherbatka z mlekiem, powrot do domu i przygotowania do podrózy około 12 rozstalismy sie z Erykiem. Pit i ja udalismy sie na zlot motocyklowy pod Londynem, kilka fotek, kawka ciastko i w droge, godz 13 na stacji paliw, tankowanie i kilka słów na koniec, buziaki i w droge eskortowani jeszcze przez 10km rozjechalismy sie Pit do domu a my w strone tunelu godzina 19.30 zameldowalismy sie na rogatkach Paryza
podróz dobiegła konca bez problemów

Dziekuje Wam Agnieszko, Piotrze, Iwono i Eryku za supeer spotkanie, nocne gadki przy butelce Jack Danielsa bardzo miłą atmosfere i wspólne zwiedzanie Londynu (fotorelacje załącze nie długo) przejechane 1188km było zeje fajnie dzieki dzieki dzieki
do nastepnego razu.........

pozdrawiam

Top

Wypad na tor w Lublinie

Hej
niedziela rano .... wcześnie rano ..... get up o 6 ...... ciężko było ale się podźwignąłem ... śniadanko i w drogę .... oczywiście się spóźniłem na umówioną stację ..... chyba całe 40 minut .... więc sam w kierunku Lublina ruszyłem ..... ale nie długo bo zaraz pojawiła się jedna 3-moto ekipa .... ale że wolniej cieli więc zostali .... ale na podmiankę dołączył bliźniaczo podobny sprzęt (taki jak mój) i razem dojechaliśmy na Tor .... początek zapowiadał się średnio ...kropiło ..... ale po niedługim czasie słońce wyszło i wszyscy ruszyli ochoczo do kręcenia kółek ... ogólnie zjechało około 30 maszyn .... w tym kilka osób ogólnie nam znanych na Gixerach GSR'ach i Jajkach .... i innych mniej znanych maszynkach .... ciekawostka, był też DL1000.. tylko w pomarańczowym malowaniu z dziwnymi napisami ... gość na tej maszynie chyba najbardziej starł podnóżki nie mówiąc o sliderach .... a największym zaskoczeniem był Qgel, który pojawił się koło południa .... i też dołączył do zamykaczy gum ....
wszyscy się nieźle ubawili i wyjeździli .....
ja mogę śmiało się pochwalić iż zrobiłem lekkie postępy .... zamknięcie gumek przyszło mi zadziwiająco łatwo, po fabrycznych cyckach pozostało tylko wspomnienie ...a były jeszcze rano
inni znajomi z zadowoleniem podsumowywali dzisiejsze jazdy przy wypasionym obiadku w Bidzie ...

na koniec ... mniej przyjemnie ... jak zawsze trafiły się gleby ...tym razem chyba 4 .... oczywiście nic groźnego, nikt sobie krzywdy nie zrobił ... jednak maszynki trochę ucierpiały ... wszystkie upadki były wynikiem indywidualnych błędów ..... efektem tego jeden bandziorek ucierpiał - odpadł cały podnóżek z dźwignią zmiany biegów, ... w innym GS'ku .... przemieliło zegary i lampę (naked) ... i w pozostałych przetestowane były slidery i balanserki przy kierownicy ....

tak więc ogólnie dzień spędzony na torze w Lublinie bardzo udany .... choć skromnie reprezentowany przez Qgla i mnie

pozdrawiam
Gwizdek

Top

Wypad na tor w Kownie

Jedni wolą na imprezę a inni polatać
A nadarzyła się okazja. Suzuki Motor Polska zorganizowała co roczną już imprezę tym razem w Kownie. Niby kiepsko, że nie potrafili się dogadać w Poznaniu ale z drugiej strony to możliwość poznania innego toru i dodatkowo polatania za granicą w końcu.
Ale od początku… Wyjazd w piątek około 12:00. Byłem umówiony z grupą motocyklistów ale się okazało, że w ostatnim momencie zmienili czas wyjazdu. Więc moto zapakowane, kombi na dupie, kierunek znany, nie ma na czekać. Wybrałem kierunek na Augustów przez Łomżę. Trasa w miarę ok. Fatalny pozostaje odcinek za Wyszkowem i za Łomżą, ale nie ma co narzekać. Ponarzekać za to mogłem na pogodę. Od Wyszkowa po mokrym. W Łomży bez założenia kondona na kombi, buty i sawky to mógłbym się suszyć w Kownie zamiast latać… No i kiszka z pogodą już do granicy. Zdecydowałem się jechać przez Ogrodniki. Przed granicą miałem już dość. Godzina 17:00, przelotowa max 1K bo szybciej nie nada. No więc postój. 17:30 ruszam dalej i wjeżdżam na Litwę. Organizatorzy ostrzegali przed patrolami policji i wysokimi karami za przekroczenia prędkości, ale w sumie to mało mnie to obchodziło po 4 h w deszczu. Chciałem dojechać w końcu. Plusem jazdy z Ogrodnik drogą 130 a nie główną A5 był brak rzekomych patroli. Około 19tej z minutami dotarłem na miejsce. Całość trasy wyszła jakieś 450 km.
No i teraz to co było mniej wesołe. Warunki lokalowe udostępnione w miejscowości Kacergine koło Toru tragiczne. Domki 5 osobowe z metalowymi pryczami chyba z lat 70tych… No a o kiblach nie będę pisał. Powiem jedno… Przeżycie niezapomniane… Sobota rano, zwarty o gotowy stawiam się na torze. Tor położony jest ok. 110 km od granicy Polski jadąc na przejście Szypliszki. Drogą A5, E67 kierować się należy w kierunku Kowna (KAUNAS). Przed Kownem (ok. 100 km od granicy) należy zjechać z drogi A5, E67 na drogę nr 140 w kierunku SAKIAI. Tor "NEMUNO ZIEDAS" znajduje się w GAIZENELIAI (współrzędne GPS: N 54 55.007 E 23 42.417), na lewo z drogi nr 140, na wysokości miejscowości KACERGINE, ok. 10 km od zjazdu z drogi A5, E67.
Tor ma 3300 metrów długości. To co jest dużą ciekawością i różnicuje go od Poznanie jest to, że ma zróżnicowaną wysokość. Niby tylko 36 m ale robi zaje..fajne wrażenie. Zjazd ostrymi winklami w dół zakończony ostrą agrafką w lewo praktycznie o 180 stopni na której zaczyna się pod górę No i po dwóch winklach jadąc prosto w niebo, garb i znów w dół tym razem na prawy zakręt. Niestety nawierzchnia jest w dość kiepskim stanie. Bardziej przypomina warunki jak na polskich drogach. Studzienka, pęknięcia, i nierówności. Momentami moto miotało jak cholera. No ale jak się człowiek przełamał to nie było to takie tragiczne. No i strefy bezpieczeństwa też mogłyby by być dopracowane. Czasami była to po prostu stalowa bariera, a czasami skarpa taka, że z toru nie było widać gdzie się spadnie… Rekord toru to 1:12. Mój czas na koniec dnia nie powalał. 2:01 . Ale kocioł benzyny poszedł. Jakieś 50 kółek zaliczone. Byli tacy, którym udało się wykręcić czas na poziomie 1:25. Wieczorem mała impreza organizowana przez SMP. Ale spokojna przed trudami dnia następnego. Niedziela, powtórka. Jazdy na torze, może z większą rezerwą i ostrożnością przed powrotem. No i kilka moto było już po szlifach. Na szczęście bez istotnych urazów i kontuzji. Mi udało się poprawić czas na 1:55 a najlepszy zszedł na 1:24. Wniosek - nie warto śróbowac od razu bo ja poprawiłem o 6 sekund a oni o jedną . Jeszcze udało się zaliczyć wyjazd ze Sławińskim i dostać cenne rady. Generalnie z pozycja to nie jest źle, ale rezerwy w pochyłach to jeszcze duuuuże. No ale spokojnie trzeba je niwelować. 15:00 moto spakowane i powrót do domu. Tym razem główna drogą A5 przez Litwę. Faktycznie patroli po drodze było kilka nastawionych na piratów. Do granicy przelotowa 100 km/h od granicy można przyspieszyć, 150-170 na budziku i tym sposobem o 19:30 w domu. Przez Suwałki jakoś wyszło 400 km z małym hakiem. Łącznie zaliczone 1200 km wraz z tym co po torze.
Dupa bolała, nogi bolały ale wyjazd uznaje za udany…

Top